22 stycznia 2007, 08:29
Ostatnio doskwiera mi samotność. Nie jestem jakimś wielkim Casanovą. Z natury jestem nieśmiały i choć walcze z tym, nie zawsze mi wychodzi. I tak było w weekend. Koleżanka zabawiła się w swatkę i poszedłem na randkę w ciemno. No i wszystko popsułem. Byłem małomówny, onieśmielony, spięty. No i nie wyszło dobrze, a szkoda, bo może i mogłoby coś z tego być. Nie dziwie jej się, bo powiedzcie dziewczyny, miałybyście ochotę spotkać się z nowu po takiej dziwnej randce? Eh, dno. Wracam do pracy, przynajmniej nie będę musiał teraz o tym myśleć.